nieco zdenerwowanym wystąpieniu Wojny dyskusja była trochę niemrawa do czasu, gdy rękę podniósł siedzący nieco z boku, jak zawsze w otoczeniu pięknych dziewcząt, jeden z czołówki "komandosów", kolega Witka z pedagogiki. Bardzo wyrywał się do zabrania głosu, więc do poprosiłem do mikrofonu.<br>- Proszę tutaj, kolego J.!<br>Oburzył się i niemal krzycząc wymachiwał do mnie rękami:<br>- Nikogo nie upoważniłem do wywoływania mnie po nazwisku! Chyba wam chodzi o to, żeby obecni tu na pewno szpicle napisali na mnie raport!<br>- Ależ, Dawid - usiłowałem łagodzić - przecież nie jesteś tu chyba incognito, a nazwiska się nie ma co wstydzić!<br>Zauważył, że się zagalopował, ale brnął