pielgrzymów, a przecież to okropny kłopot, przesypujące się kubły na śmieci, zadeptane trawniki, stratowane łany zboża.<br><br><tit>Obraz pierwszy:</><br><br>Nieprzerwana rzeka ludzi napiera na drobnego mężczyznę w przekrzywionej śmiesznie żółtej czapeczce. Każdy chce wiedzieć którędy do sektora, a on - z obłędem już w oczach - odpowiada, ciągle odpowiada. Nie irytuje się, nie krzyczy, nie odsyła do tablic informacyjnych, stojących kilka metrów dalej.<br><br><tit>Obraz drugi:</><br><br>Morze ludzi. Stoją w błocie po kostki, zmęczeni, niewyspani, mokro w butach, woda z sąsiedniego parasola kapie na nos. Jakaś kobieta odstępując krzesełko, mówi do mojej żony - pani zmęczona, proszę sobie usiąść. Jakiś mężczyzna podaje lornetkę, żeby dzieci mogły