z Herbertem.<br>- Może znów zapomniała? - zaniepokoiłam się. - I znów nie odebrała od niego tej paczki? Chyba mnie przez nią w końcu szlag trafi...<br>- Obiad!... To już nie ma co się zastanawiać, robimy rybę. Wstaw kartofle!<br>Zdążyłam przykryć garnek przykrywką i prztyknąć palnikiem, kiedy na ulicy rozległ się nagle wizg opon, krzyk Pawła i ryk silnika samochodu. Mrożona ryba wyleciała Zosi z rąk.<br>- Boże...!!! - krzyknęła, okropnie pobladła, nie ryba oczywiście, lecz Zosia.<br>Wypadłam z domu pierwsza, mętnie myśląc, że jeśli nawet zemdleje, to cucić ją będę potem. Za sobą usłyszałam trzaśnięcie drzwi i furtki, co oznaczało, że jednak nie zemdlała, tylko leci