na spacery, umawiali się na randki, organizowali wielopokoleniowe wyprawy, ale gdy tylko nadchodziła pora powzięcia decyzji i trzeba było po prostu przekroczyć próg, zatrzymywali się przed nim, jakby to był lity mur, i zdezorientowani, wściekli wracali do swoich pustych, zimnych mieszkań. <br>Bez ociągania przekroczyłem zasłonę i wszystko nagle ucichło, odgłosy, krzyki i nawoływania. Byłem na tej samej ulicy, w tym samym mieście, czułem się jednak bezpieczniej, choć z tamtej strony zaczęli chyba rzucać kamieniami; upadały bezgłośnie i podskakiwały na bruku, turlając się w dół ulicy.<br>Ktoś jednak za mną szedł. Wysoki mężczyzna, ubrany w szary, jednolity, długi prochowiec. <br><br>W taki upalny