trwała długo, aż do bezwiednego zamknięcia powiek, do snu, który ogarnął ją z niezwykłą siłą. Śniła jej się secesyjna kamienica, żelazne karły strzegące bramy, daleki widok rzeki, matka kłócąca się z ojcem o złotowłosą kobietę. Uciekała, uciekała, uciekała, wpadła na most między czarne przęsła i torowisko.<br> - Tu nie można tańczyć! - krzyknęła. - Tu nie można tańczyć!<br> Świat wirował, dygotał, jęczał. Uciekała w przepaść.<br> - Czy można uciekać do przepaści?<br> Obudziła się spocona, z bijącym sercem, oddychając ciężko. Smuga świtu między żółtymi storami rysowała się wyraźnie. Czuła się upokorzona, poniżona, niepewna samej siebie. Leżała z otwartymi oczami, w dziwnym odrętwieniu, nieruchomo, niewyspana i zmęczona