kłonicy, lecz puścił i stanął obiema stopami na ziemi,<br>obracając się ku nam.<br> - No, buta! - wyrzuciła matka w odpowiedzi, prawie obruszona, że nie<br>rozumie, jakiego buta. Przystanęła, ja za nią. - Zgubił chłopak!<br>Szliśmy rano tędy, tylko w tamtą stronę, i jednego nie ma.<br> Znad radlanek uniosły się kopaczki i któraś krzyknęła:<br> - Co się stało?!<br> - Zgubili buta! - odkrzyknął chłop. - Nie wykopała tam która?! - I<br>zarechotał, aż się po polu rozniosło, a koń spłoszony rzucił łbem.<br> - Buta?! Matko Święta! - Któraś z kopaczek z uniesioną motyką już<br>biegła w naszą stronę, pokrzykując: - Matko Święta! Matko Święta!<br> Zerwały się za nią i pozostałe i szły