Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
tam? Wejść! - doleciał opryskliwy męski głos zza drzwi.

W zadymionym, zakopconym pokoju, na niewielkiej płycie kuchennej nakrytej papierem stały świąteczne przysmaki i parę napoczętych butelek.

Na skotławanym łóżku siedziała skulona, zapłakana Tekla, przyciskając obie pięści do twarzy. Na kuferku siedział posępny Frołow. Dokoła panował nieopisany nieład, fruwało pierzem poniewierały się książki, gazety, zapisane kartki...

Na widok ojca Frałow zerwał się z kuferka. Tekla nieznacznie pokiwała głową.

- Aresztowali go? - zapytał ojciec zwracając się do Frołowa.

- Ech, panie naczelniku, nie tylko Zubariowa... - odrzekł Frołow. - Buszowali tutaj przez całą noc... Przewrócili wszystko do góry nogami.

- A kogo jeszcze zabrali?

- Gusiewa i Romaniuka... Romaniukowi założyli
tam? Wejść! - doleciał opryskliwy męski głos zza drzwi.<br><br>W zadymionym, zakopconym pokoju, na niewielkiej płycie kuchennej nakrytej papierem stały świąteczne przysmaki i parę napoczętych butelek.<br><br>Na skotławanym łóżku siedziała skulona, zapłakana Tekla, przyciskając obie pięści do twarzy. Na kuferku siedział posępny Frołow. Dokoła panował nieopisany nieład, fruwało pierzem poniewierały się książki, gazety, zapisane kartki...<br><br>Na widok ojca Frałow zerwał się z kuferka. Tekla nieznacznie pokiwała głową.<br><br>- Aresztowali go? - zapytał ojciec zwracając się do Frołowa.<br><br>- Ech, panie naczelniku, nie tylko Zubariowa... - odrzekł Frołow. - Buszowali tutaj przez całą noc... Przewrócili wszystko do góry nogami.<br><br>- A kogo jeszcze zabrali?<br><br>- Gusiewa i Romaniuka... Romaniukowi założyli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego