wielkiego, wielkiego wytchnienia,<br><br>właśnie teraz, gdy widzę przez altany szparę<br>rzecz niezwykłą, zawrotną, szaloną nadmiarem:<br>WIOSENNE GWIAŹDZISTE NIEBO.<br><br>1950</><br><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>WARSZAWA</><br><br>Choćbyś morzem żeglował,<br>choćbyś lądem wędrował,<br>nie wiem jaką krainą<br>ciekawą -<br><br>ona wezwie cię dłońmi,<br>sen ją w nocy przypomni<br>i jak dziecko zawołasz:<br>Warszawo!<br><br>A niech zerknie, mój bracie,<br>księżyc na Mariensztacie<br>albo liść zawiruje<br>złotawy -<br><br>niech wiatr dmuchnie od rzeki,<br>a już jesteś na wieki<br>zakochany w urodzie<br>Warszawy.<br><br>Bo to ona, wciąż ona,<br>tarcza niezwyciężona,<br>promieniami okryta<br>i sławą.<br><br>Myśli nasze wciąż o niej.<br>Serca nasze wciąż do niej.<br>Wszystko dla niej. Dla ciebie,<br>Warszawo!<br><br>1950</><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>KRONIKA OLSZTYŃSKA