o drut, przypominając kundlowi jego żałosną sytuację. Z kuchni, przez sień, wybiegał na ganek czyjś poważny, nosowy głos. Polek zbliżył się na palcach do drzwi i chciał już poświęcić uwagę podsłuchom, gdy gniewny i nieprzyjemny głos Babki udaremnił jego zamiary:<br>- Chodź tu, nieudałota, co tam badziasz się za węgłami? W kuchni za stołem siedział pan Maciejko w rozpiętym mundurze. Przed nim stała już karafeczka nalewki smorodinowej, jeszcze nie tknięta, zaledwie pieszczona nieśmiałym spojrzeniem.<br>- Gdzie ty, przeklęty, podziałeś rower pana Kękusia?<br>- Ja? - zdziwił się niewinny Polek.<br>- Ty, rarogu ty...<br>- Ja? - beznadziejnie spróbował powtórzyć ten sam chwyt retardacyjny.<br>- Ty, ty, bo zaraz wezmę