Typ tekstu: Książka
Autor: Dawid Bieńkowski
Tytuł: Nic
Rok: 2005
rana nawalony tak, że drogi przed sobą nie widzi. I jeszcze to całe towarzystwo na rowerach... Nie wiadomo, kiedy takiego będziesz miał na masce. I jak tak wolno się jedzie, to dokładnie sobie można obejrzeć, jakie tutaj jest życie. Stoją pod sklepami w tych dresach albo dżinsowych ubrankach, czy podartych kufajkach. Szlugi w zębach i patrzą na samochody, które znikają im z oczu. I to ich spojrzenie... No co, Euzebku? Też mógłbyś tak stać w swoim miasteczku. I cały boży dzionek zastanawiałbyś się tylko, co w siebie wlać.
Przecież to jest zupełna trupiarnia, zapaść, po prostu dno... Tak sobie myślę, że
rana nawalony tak, że drogi przed sobą nie widzi. I jeszcze to całe towarzystwo na rowerach... Nie wiadomo, kiedy takiego będziesz miał na masce. I jak tak wolno się jedzie, to dokładnie sobie można obejrzeć, jakie tutaj jest życie. Stoją pod sklepami w tych dresach albo dżinsowych ubrankach, czy podartych kufajkach. Szlugi w zębach i patrzą na samochody, które znikają im z oczu. I to ich spojrzenie... No co, Euzebku? Też mógłbyś tak stać w swoim miasteczku. I cały boży dzionek zastanawiałbyś się tylko, co w siebie wlać.<br>Przecież to jest zupełna trupiarnia, zapaść, po prostu dno... Tak sobie myślę, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego