Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
okoniem...
Ani czas, ani miejsce.
Nie nawykł pan do rygoru...
A trzeba.
W wojsku się nie było, prawda?
A nasza przystań, w której sobie siedzimy - podniósł i wskazał na kraty w oknach - to nie jest miejsce do okazywania niesubordynacji.
Fanaberii tu nie lubią...
Oj, nie lubią.
Łysy dziadek, trzeszczący jak kulomiot, zbliżył się do nas ze swoim te-te-te-te-te, przystanął i uśmiechał się przymilnie.
Mój rozmówca, orli nos, oficer z oflagu, sięgnął do kieszeni zielonego szynela i poczęstował dziadka-weterana papierosem.
Dziadek zasalutował do łysej czaszki, lecz nie kwapił się odejść.
Stał przestępując z nogi na nogę i
okoniem...<br>Ani czas, ani miejsce.<br>Nie nawykł pan do rygoru...<br>A trzeba.<br>W wojsku się nie było, prawda?<br>A nasza przystań, w której sobie siedzimy - podniósł i wskazał na kraty w oknach - to nie jest miejsce do okazywania niesubordynacji.<br>Fanaberii tu nie lubią...<br>Oj, nie lubią.<br>Łysy dziadek, trzeszczący jak kulomiot, zbliżył się do nas ze swoim te-te-te-te-te, przystanął i uśmiechał się przymilnie.<br>Mój rozmówca, orli nos, oficer z oflagu, sięgnął do kieszeni zielonego szynela i poczęstował dziadka-weterana papierosem.<br>Dziadek zasalutował do łysej czaszki, lecz nie kwapił się odejść.<br>Stał przestępując z nogi na nogę i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego