Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
ocierały się coraz gwałtowniej o siebie, krzesząc elektryczne iskry. Nieznajomy przykucnął, oparł się plecami o komin, a Drzeźniak trwał nadal w ekstatycznym oniemieniu. Ze swą wyciągniętą ręką podobny był do zmartwychwstałego Chrystusa, błogosławiącego żubrzyce nad kontynentem Zatorza. Znawcy meteorologii pewnie pukaliby się w czoło - z Zygmunta powinna już dawno pozostać kupka popiołu. Błyskawice omijały jednak Drzeźniaka. Stada kotłowały się, ścierały, rozcinały wymiona o ostre szpikulce anten - nad dachem otwierało się piekło deszczu. Nieznajomy natomiast zaczynał zdradzać coraz większe zniecierpliwienie, widoczne w natarczywych spojrzeniach.
- Ty, odpuść sobie! - rzucił w końcu, odchylając kołnierz od twarzy.
Lecz potężny grzmot, jaki przetoczył się w tym
ocierały się coraz gwałtowniej o siebie, krzesząc elektryczne iskry. Nieznajomy przykucnął, oparł się plecami o komin, a Drzeźniak trwał nadal w ekstatycznym oniemieniu. Ze swą wyciągniętą ręką podobny był do zmartwychwstałego Chrystusa, błogosławiącego żubrzyce nad kontynentem Zatorza. Znawcy meteorologii pewnie pukaliby się w czoło - z Zygmunta powinna już dawno pozostać kupka popiołu. Błyskawice omijały jednak Drzeźniaka. Stada kotłowały się, ścierały, rozcinały wymiona o ostre szpikulce anten - nad dachem otwierało się piekło deszczu. Nieznajomy natomiast zaczynał zdradzać coraz większe zniecierpliwienie, widoczne w natarczywych spojrzeniach.<br>- Ty, odpuść sobie! - rzucił w końcu, odchylając kołnierz od twarzy.<br>Lecz potężny grzmot, jaki przetoczył się w tym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego