Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Wieża jaskółki
Rok: 2001
zdawałoby się, ciężar człeka uniesie, gdy zima kapryśnica ustąpiła nagle - wróciła jesień, lunął deszcz, a rozmytą przezeń taflę pogruchotał, zepchnął pod brzegi i roztopił ciepły południowy wiatr. Ki diabeł, dziwowali się włościanie. Być zimie czy nie być?
Nie minęły trzy dni, zima wróciła. Tym razem obyło się bez śniegu, bez kurniawy, za to mróz ścisnął jak kowal obcęgami. Aż zatrzeszczało. Ociekające wodą okapy dachów w ciągu jednej nocy wyszczerzyły się ostrymi zębami sopli, a zaskoczone kaczki o mało nie przymarzły do kaczych bajorek.
A jeziora Mil Trachta westchnęły i stanęły lodem.
Gosta odczekał jeszcze dzień, dla pewności, potem ściągnął ze strychu
zdawałoby się, ciężar człeka uniesie, gdy zima kapryśnica ustąpiła nagle - wróciła jesień, lunął deszcz, a rozmytą przezeń taflę pogruchotał, zepchnął pod brzegi i roztopił ciepły południowy wiatr. Ki diabeł, dziwowali się włościanie. Być zimie czy nie być?<br>Nie minęły trzy dni, zima wróciła. Tym razem obyło się bez śniegu, bez kurniawy, za to mróz ścisnął jak kowal obcęgami. Aż zatrzeszczało. Ociekające wodą okapy dachów w ciągu jednej nocy wyszczerzyły się ostrymi zębami sopli, a zaskoczone kaczki o mało nie przymarzły do kaczych bajorek.<br>A jeziora Mil Trachta westchnęły i stanęły lodem. <br>Gosta odczekał jeszcze dzień, dla pewności, potem ściągnął ze strychu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego