Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
truję pana w tej chwili. Zasiałem ziarenka, najpierw w wazoniku - śmieje się - jak owies dla baranka wielkanocnego... Ślicznie mi toto powschodziło. Więc w maju, po ostatnich przymrozkach... tę rozsadę do ziemi! Tam, za malinami. - Sięgnął po fajkę i trzymał ją jakby dla uwiarygodnienia. - Mam takie tajne bakunisko... Od tamtego czasu kurzę sobie... odeski tytoń. - I wargi zaciśnie, fajkę w powietrzu wzniesie. Ubawiony.
Hans jednak jakby nieufny.
- Niesłychane... W taaaamtych czasach... oficer ten ośmielił się nawiązać kontakt z księdzem... to chyba jedyny wypadek...
Proboszcz zaprzeczył głową. I to tak energicznie, że Hans urwał zdanie. Zaprzeczył, jakby chciał równocześnie wyrazić zdziwienie, że Hans
truję pana w tej chwili. Zasiałem ziarenka, najpierw w wazoniku - śmieje się - jak owies dla baranka wielkanocnego... Ślicznie mi toto powschodziło. Więc w maju, po ostatnich przymrozkach... tę rozsadę do ziemi! Tam, za malinami. - Sięgnął po fajkę i trzymał ją jakby dla uwiarygodnienia. - Mam takie tajne bakunisko... Od tamtego czasu kurzę sobie... odeski tytoń. - I wargi zaciśnie, fajkę w powietrzu wzniesie. Ubawiony. <br>Hans jednak jakby nieufny. <br>- Niesłychane... W taaaamtych czasach... oficer ten ośmielił się nawiązać kontakt z księdzem... to chyba jedyny wypadek... <br>Proboszcz zaprzeczył głową. I to tak energicznie, że Hans urwał zdanie. Zaprzeczył, jakby chciał równocześnie wyrazić zdziwienie, że Hans
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego