naszego majątku - opowiadała. - A tu podbiegł jakiś chłopaczek i coś do mnie zagadał. Podnoszę się i raptem czuję, że umyka mi worek spod pleców... Chybnęłam się, fajtnęłam w tył, aż nogi do góry zadarłam, a ten, co zagadał, ciach mi spod nóg drugi worek i chodu, aż się za nim kurzyło. Tam ich był cały rząd, tych chłopaczków, cała sztafeta, z ręki do ręki te worki pomknęły, hops przez sztachety i tyle tych łobuzów widziałam! Ledwie podniosłam krzyk, już ich nie było. A ja leżę z brzuchem <orig>wystopyrczonym</> na jednym worku pod grzbietem! A ten szkrab, Mariuszek zaśmiewa się ze mnie