wiatr przenikał przez drzwi, ale na ścianie miała swoje Niebo: Matkę Boską, anioły, kwiaty, ptaki. Zachęcona, zaczęła malować na kartonie i dykcie orszaki weselne, sceny z Biblii i z życia, strojnie odzianych krakowiaków. Zawsze temperą, czystymi kolorami. Miała sny naiwne i piękne, kłóciła się ze śmiercią, a diabła, którą ją kusił..., wymalowała na papierze i przybiła gwoździem do kredensu, by nic jej nie mógł zrobić. Jej świat przekonań i wierzeń zaskakiwał, jeśli zważyć, że mieszkała w Zielonce, kilka kilometrów od centrum Krakowa, i przez wiele lat nosiła do miasta mleko, jajka, warzywa. Głęboko wierząca, co niedziela chodziła do kościoła w tradycyjnym