się rozsunęły i<br>ten cień w głębi nagle wybujał i rozdzielił się na dwie połowy,<br>przedzielone jakby jaśniejszą rysą. Mogłoby się wydawać, że niewielki<br>promyk słońca dostał się tam i tak ten cień rozdzielił.<br> Wystawiła twarz ku słońcu, przymknęła oczy i znieruchomiała, jakby<br>wymazując mnie ze swojego widoku. Coś mnie kusiło, żeby znowu spojrzeć<br>na nią, korzystając z okazji, że ona nie patrzy na mnie. Lecz wciąż nie<br>mogłem przemóc wstydu i patrzyłem dalej na wieś. Czasem tylko zerknąłem<br>na jej włosy rozsiane tam, w tyle, po całych schodach, na jej twarz<br>znieruchomiałą w słońcu, a gdy wzrok mi się obsuwał