Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
przegnał je, rozpędził, wyrywając w szarym sklepieniu poszarpane szczeliny. Przez nie właśnie przedzierały się ku Rodzicielce promienie słoneczne, jasnymi snopami łącząc Ziemię z Niebem. Dachy otaczających plac domów pełne były ludzi, dziesiątki głów wychylały się z okien, dzieciaki obsiadły wszystkie drzewa. Zaś na środku, niczym wyspa z wodnej topieli, wystawał kwadratowy pomost z grubych bali, ku któremu wiodły długie schody. Na nich stały dwie skrzyżowane belki.
Żołnierze otaczali szafot poczwórnym kordonem, obstawili też wiodące ku brzegowi placu przejście, dzielące tłum na dwie części. Tym szpalerem nadejdą skazańcy.
Na pomoście już czekali kaci. Wysocy, barczyści, każdy z wyłupionym lewym okiem i spiłowanymi
przegnał je, rozpędził, wyrywając w szarym sklepieniu poszarpane szczeliny. Przez nie właśnie przedzierały się ku Rodzicielce promienie słoneczne, jasnymi snopami łącząc Ziemię z Niebem. Dachy otaczających plac domów pełne były ludzi, dziesiątki głów wychylały się z okien, dzieciaki obsiadły wszystkie drzewa. Zaś na środku, niczym wyspa z wodnej topieli, wystawał kwadratowy pomost z grubych bali, ku któremu wiodły długie schody. Na nich stały dwie skrzyżowane belki.<br>Żołnierze otaczali szafot poczwórnym kordonem, obstawili też wiodące ku brzegowi placu przejście, dzielące tłum na dwie części. Tym szpalerem nadejdą skazańcy.<br>Na pomoście już czekali kaci. Wysocy, barczyści, każdy z wyłupionym lewym okiem i spiłowanymi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego