Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
to.
- Panie kochany, chodź pan, niech pana uściskam! - zawołała Jaśka.
- Toż nie!... Toż ja ud progu nie rusza się... Obowiązkowo mnie nie dotykać... Toż dzieci tu... Toż ludzi! Uważajci, u mnie wszów więcej czym kudłów na głowie...
- Jurek - powiedziała Zosia - leć do Fryderyka po maszynkę do strzyżenia!
- Zdejmij pan te łachy, panie - powiedział Stach, robiąc stanowczy gest ręką.
- Toż niewiasty, kochanieńki...
- Kocem zasłonię. Zrzucaj pan to w diabły. Zaraz spalimy to draństwo... Portki dla pana jakieś się znajdą i koszula też. Mam gdzieś zapasowy waciak, może nie najcieplejszy, ale już prawie wiosna. Zimą byłoby gorzej. Aleś pan chudy jak śledź.
- U
to.<br>- Panie kochany, chodź pan, niech pana uściskam! - zawołała Jaśka.<br>- Toż nie!... Toż ja ud progu nie rusza się... Obowiązkowo mnie nie dotykać... Toż dzieci tu... Toż ludzi! Uważajci, u mnie wszów więcej czym kudłów na głowie...<br>- Jurek - powiedziała Zosia - leć do Fryderyka po maszynkę do strzyżenia!<br>- Zdejmij pan te łachy, panie - powiedział Stach, robiąc stanowczy gest ręką.<br>- Toż niewiasty, kochanieńki...<br>- Kocem zasłonię. Zrzucaj pan to w diabły. Zaraz spalimy to draństwo... Portki dla pana jakieś się znajdą i koszula też. Mam gdzieś zapasowy waciak, może nie najcieplejszy, ale już prawie wiosna. Zimą byłoby gorzej. Aleś pan chudy jak śledź.<br>- U
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego