Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
i one pogrążały się niespiesznie w ubijanej ich ciałami śnieżnej pianie,
ale okazało się to tak natarczywe, że mimo woli, czując, jak wilgotnieję od środka, ścisnęłam uda i pośladki, i dokonałam wyboru, to dziewczęce we mnie zatryumfowało, i już nie sama wspinałam się na to strome zbocze, i przeczuwałam, że lada chwila spełznie z niego lawina spiętrzonej wysoko mgły, która nas pochłonie...
i teraz Felek znów mnie ocalił, zjawił się nagle i wykopał mnie spod lepkich brył mgły, i ożywił: pochylił się nade mną i wyssałam oddech z jego warg, gdy zbliżył swoje usta do moich,
i krztuszę się, i otwieram oczy
i one pogrążały się niespiesznie w ubijanej ich ciałami śnieżnej pianie,<br>ale okazało się to tak natarczywe, że mimo woli, czując, jak wilgotnieję od środka, ścisnęłam uda i pośladki, i dokonałam wyboru, to dziewczęce we mnie zatryumfowało, i już nie sama wspinałam się na to strome zbocze, i przeczuwałam, że lada chwila spełznie z niego lawina spiętrzonej wysoko mgły, która nas pochłonie...<br>i teraz Felek znów mnie ocalił, zjawił się nagle i wykopał mnie spod lepkich brył mgły, i ożywił: pochylił się nade mną i wyssałam oddech z jego warg, gdy zbliżył swoje usta do moich,<br>i krztuszę się, i otwieram oczy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego