widocznie przyszła mu do głowy jakaś myśl, policjant krzyknął:<br>- Niechże pan nie pozwala nikomu go ruszać!... i wielkimi susami, plącząc się w płaszczu, pobiegł wzdłuż ulicy. Wiatr znowu zasnuł wszystko mgłą i dymem, policjant wwalil się do jakiegoś sklepu i zdyszany zapytał:<br>- Gdzie telefon?<br>Telefon znajdował się obok kasy za ladą, policjant chwycił słuchawkę, ale przypomniał sobie, że nie pamięta potrzebnego numeru, więc w pośpiechu zaczął przerzucać książkę telefoniczną. Potem grubym, szczerniałym palcem obrócił parę numerów na liczniku automatu i tupiąc ze zdenerwowania nogą, krzyczał do słuchawki: - Halo, halo, halo!...<br>I w tej samej chwili w gabinecie naczelnego inżyniera elektrowni miejskiej