patrzeć, co robią, ale widzę, chociaż nie patrzę. Pani Roma coś tam szemrze. Nie odpowiadam. Przypomniało mi się, jak wynosili trumnę mamy. To szuranie. To szarpanie, westchnienia. Lepiej już patrzeć. To tylko fortepian. Chwieją się otwarte drzwi. Długo go znoszą, choć to zaledwie pierwsze piętro. Patrzę potem przez okno, jak ładują fortepian na platformę. Nie jest już instrumentem. Jest pudłem. <br>Odjechali. Na szczęście pani Roma wyszła zniechęcona moim milczeniem. Siadam na kręconym stołku w pustym, ogromnym teraz pokoju. Stołek jest mój. Kupiłem go za korepetycje. <br><br><br>Poszedłem do lekarza, opowiedziałem, w jakim stanie jest Ewa, a on jak zawsze spokojny czy obojętny