Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Głos Koszaliński
Nr: 04.20
Miejsce wydania: Koszalin
Rok wydania: 2002
Rok powstania: 2003
że zrobiło się u nas cicho, wezwał kumpli, a ci nas ograbili ­ sądzi Anna.



Stanisław Gnaciński z Kołobrzegu czekał na pociąg w Warszawie. Jest rybakiem na kutrach dalekomorskich. Z Japonii do Polski przyleciał samolotem. Do domu miał wracać pociągiem. Objuczony torbami, z kilkoma tysiącami dolarów w kieszeniach, stał się bardzo łakomym kąskiem dla kolejowych złodziei. ­ Nigdy tego sobie nie wybaczę ­ zapewnia z goryczą pan Stanisław. Gdy podjechał pociąg, nagle wokół S. Gnacińskiego zrobił się duży ścisk. Ludzie pchali go to w jedną, to w drugą stronę, kopali jego torby. Spanikował, krzyczał coś do wszystkich, kogoś pchnął. W końcu wszedł jakoś do
że zrobiło się u nas cicho, wezwał kumpli, a ci nas ograbili ­ sądzi Anna. <br><br>&lt;gap&gt;<br><br>Stanisław Gnaciński z Kołobrzegu czekał na pociąg w Warszawie. Jest rybakiem na kutrach dalekomorskich. Z Japonii do Polski przyleciał samolotem. Do domu miał wracać pociągiem. Objuczony torbami, z kilkoma tysiącami dolarów w kieszeniach, stał się bardzo łakomym kąskiem dla kolejowych złodziei. ­ Nigdy tego sobie nie wybaczę ­ zapewnia z goryczą pan Stanisław. Gdy podjechał pociąg, nagle wokół S. Gnacińskiego zrobił się duży ścisk. Ludzie pchali go to w jedną, to w drugą stronę, kopali jego torby. Spanikował, krzyczał coś do wszystkich, kogoś pchnął. W końcu wszedł jakoś do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego