na kolację (babcia) i na miłą pogawędkę o sztuce (pani Kwieciszewska). Panie bibliotekarki - i ruda, i siwa - wręczyły Konradowi skromny bukiecik bratków i zaprosiły do ponownego występu, najlepiej we wrześniu, kiedy to młodzież, świeża i wypoczęta, powróci z wakacji.<br><br>7.<br><br>Powoli wyszli wszyscy.<br>Konrad i Aurelia, którzy dość długo pakowali lalki, opuścili bibliotekę na końcu, jeszcze w drzwiach wylewnie żegnani przez personel.<br>Zeszli po schodach na podwórze. Przytykało ono do tego białego muru, który otaczał lipy wraz z kościółkiem Świętego Ducha. Aurelia niosła bratki, Konrad zaś - swoją wyładowaną torbę, której nie chciał już dopinać w bibliotece. Przystanął więc jeszcze w bramie