nią samą.<br>Jednak z dna wstawało błaganie: pomóż mi, ja nie chcę... A jednak aż do bólu chciał, pragnął, pożądał. Było w tym drążeniu podstępne wyrachowanie, próbował Go zmusić, szantażował - jeśli mi nie znajdziesz, nie podsuniesz zgodnej z Twymi prawami możliwości posiadania tej kobiety, nie dziw się, że musiałem je łamać, i to już nie będzie moja wina... Ja zabiegałem, szukałem wyjścia.<br>Opędzał się od tych naprzykrzających myśli, skomlenia pełnego przewrotnej logiki, jakby wywodów z pokątnej kancelarii adwokackiej, gdzie zawsze podejmą się czarne wybielać. Czandra mi się kłania. Czandra ofiarowuje swoje usługi - myślał z odrazą.<br>Telefon zadzwonił.<br>Uniósł słuchawkę zły, że