inaczej - nie wstając z łóżka, akustycznie. On też miał swój budzik. Kiedy zadzwonił, naciskał na guzik stojącej za głową stołowej lampy i brał do ręki zegarek. Gdy wskazówka dochodziła do kreski - za pięć piąta, wołał: "Krysiek!" Odpowiadałem słabym pojękiem. "Za pięć minut wstajesz, przeciągaj się!" Przytulałem się do poduszki i łapczywie trzymałem się uciekających w głąb resztek snu. Za dwie minuty z pokoju ojca odzywało się znowu: "Przeciągaj się, Krysiek, wstajesz za dwie minuty". Narastał bunt, tamto w środku, wciąż śpiące, postanawiało nie wstawać i ani mu się śniło przeciągać się. Z zakamarków wychylały główki różne choroby, gotowe wyleźć, rozłożyć się