Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
blisko dwukrotnie dłużej. Hunt w tym czasie zdążył wybrać, wyprofilować i przetestować Baryshnikova, amatorski edytor ruchu. Nie chciał okazać przed Mariną zmęczenia, chciał być bezczelny, arogancki, przepełniony złośliwą energią.
W windzie hotelu przejrzał się jeszcze w lustrze i poprawił makijaż. Wyszła - weszła: fifty-fifty. Idąc ku jej drzwiom, postukiwał głośno laską. Zamknął wizualizację sekretarza telefonicznego, otworzył zapis pełnego skanu A-V.
Wyszła - weszła, wyszła - weszła...
- No co? - warknęła nań, ledwo drzwi się uchyliły. - Czego pan chce?
- Dobry wieczór - ukłonił się gładko. Baryshnikov bezpiecznie zamroził jego twarz. - Pozdrowienia od Marii Chiguezy.
Tylko zmierzyła go wzrokiem. Teraz spojrzał na nią z większą uwagą
blisko dwukrotnie dłużej. Hunt w tym czasie zdążył wybrać, wyprofilować i przetestować Baryshnikova, amatorski edytor ruchu. Nie chciał okazać przed Mariną zmęczenia, chciał być bezczelny, arogancki, przepełniony złośliwą energią. <br>W windzie hotelu przejrzał się jeszcze w lustrze i poprawił makijaż. Wyszła - weszła: fifty-fifty. Idąc ku jej drzwiom, postukiwał głośno laską. Zamknął wizualizację sekretarza telefonicznego, otworzył zapis pełnego skanu A-V. <br>Wyszła - weszła, wyszła - weszła...<br>- No co? - warknęła nań, ledwo drzwi się uchyliły. - Czego pan chce? <br>- Dobry wieczór - ukłonił się gładko. Baryshnikov bezpiecznie zamroził jego twarz. - Pozdrowienia od Marii Chiguezy. <br>Tylko zmierzyła go wzrokiem. Teraz spojrzał na nią z większą uwagą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego