ubogich staruszków, którzy przez całe życie żyli zgodnie kolegując z sobą od dziecka, przyświadczając sobie na weselu i na jarmarku, obraziło się nagle na siebie za wspominki nieopatrzne z jakiejś zalecanki.<br> Któregoś dnia spostrzegła wieś, że obywają się bez jednego słowa, nie patrzą na siebie, nie stukają się laska o laskę, nie klepią się po udach i nie chichoczą, jakby ich łaskotała pod pięty wieczność niewidzialna.<br> Którejś niedzieli postanowiono ich pogodzić.<br> Cała dorosła wieś wyszła nad rzekę.<br> Przyszli również staruszkowie.<br> Wysztafirowani, w ancugach przywiezionych parę dziesiątków lat temu z Ameryki, w muszkach, stanęli parę kroków od siebie zwróceni plecami i na