smród, zimno i ciemno, w łóżku zasikana babcia. Posadziła synka na komodzie, umyła babcię, napaliła w piecu, a kiedy wychodziła, dziadek tak patrzył na nią (z uśmiechem, mówi Danuta, ale bardziej z żalem), że jeszcze tego samego dnia zaniosła im zupę.<br><br>A potem były kolejne takie domy. Przez następnych 19 lat Danuta Lech karmiła z własnego garnka po siedem, osiem osób.<br><br><tit>Rodzina w kryzysie</><br><br>- Syn od początku nie cierpiał chodzić tam ze mną - opowiada Danuta. - Kiedy miał pięć lat, nauczyłam go, żeby sam sobie rano gotował kaszę.<br><br>Wstawała czasem o trzeciej w nocy, jechała pomóc innym, a gdy o siódmej rano