Połyka straszna paszczęka, ryknie, aż drży góra cała i gród z stołbami* się chwieje. W smoku palą się wnętrzności, trzewia ogień mu wyżera. I z jamy głowę wywleka, leci do Wisły i żłopie. Żłopie, aż się nadął cały i rycząc rozpukł, i zdycha. <br>Wtem Krak z mieczem idzie z grodu, łeb żmii strasznej ucina, na żerdź go wtyka wysoko. <br>- <orig>Patrzaj</>, narodzie mój miły, że się twe męki skończyły. <br><orig>Ptacy</> niosą wieść wesołą, wiatry polami z nią biegną, niech rolnik wychodzi z pługiem, niech pastuch bydło <orig>wyżenie</>, niech dzieci idą na łąki - nie ma już smoka na ziemi. <br>Nad smoczą jamą na