USD) oraz dzieci (po 15 tys. USD). Osiem rodzin marynarzy, którzy zginęli na "Leros Strength", otrzymało jednak mniejsze kwoty. Pozostałe postanowiły się procesować z armatorem. Wynajęły - z pomocą ITF - londyńskiego adwokata. Norweski sąd, gdzie złożono pozew, odmówił jednak jego rozpatrzenia. Proces powinien się toczyć na Cyprze, gdzie zarejestrowany był statek, lecz i to okazało się niemożliwe, gdyż armator ma siedzibę w Grecji. - Marynarz jest praktycznie bezpaństwowcem - mówi Andrzej Kościk. Paul Chapman, były sekretarz nowojorskiego Centrum Praw Marynarzy, ujął to jeszcze dosadniej: "Marynarze na statkach taniej bandery pracują w środowisku, w którym prawo nie istnieje". Rzeczywiście, trudno dochodzić praw, gdy właściciel statku