i zbiegłem ścieżką na brzeg, gdzie zostawiliśmy ponton na<br>kamieniach. Położyłem na dnie swój chlebak, potem zebrałem naczynia<br>rozrzucone nad wodą. Kiedy wróciłem, Kojak siedział okrakiem i<br>przeglądał to, co było w portfelu. Śniady przerwał grę w pikuty.<br>Przechodząc obok zauważyłem, że na niebieskim płótnie leżą pieniądze,<br>rozłożony dowód osobisty, legitymacja w szarej okładce, bilet<br>miesięczny i kilka fotografii.<br> Zacząłem zwijać materace.<br> - Jó-zef - przeczytał Kojak sylabizując. - Syn Henry-ka. Oczy<br>szare, znaki szcze-gól-ne brak. Ja bym tu<br><br><br><br><br><page nr=179><br>wpisał te supełki! - uniósł na chwilę głowę. - Co, Józef, nie?<br> - Sa dwa dolce - odezwał się Cygan. Trzymał dwa zielone banknoty i