nią. Trzeba było pozyskać<br>kościelnego. Wytłumaczyła mu Anna, że jestem jej bliskim kolegą, z tej<br>samej szkoły, z tej samej klasy, co było nieprawdą, bo klasy dziewczyn<br>i chłopców były osobne, lecz zapewne nie wiedział tego, w dodatku tak<br>samo uczę się muzyki, a nawet chodzimy do kogoś tam na lekcje razem, i<br>właśnie dlatego postanowiła mnie zapraszać, żebym jej mówił, czy się<br>nie myli, czy dobrze gra, i swój czas poświęcam, tak samo jak ona, dla<br>kościoła przecież.<br> Mimo tych tłumaczeń kościelny niełatwo dał się przekonać, bo po co<br>jej kolega, żeby tylko panience przeszkadzał? Na szczęście uległ<br>wdziękowi Anny