jeszcze zacząłem ją pić, zjawiła się Baata w jakiejś nowej sukience i powiedziała:<br>- Pójdziesz ze mną do weterynarza?<br>- Ale wpierw się muszę umyć.<br>- No to się pośpiesz.<br><br>Nieśliśmy Fitzgeralda w torbie, trzymając po jednym uchu (tzn. ucha od torby; ja jedno, Baata drugie, a Fitzgerald w środku; właściwie był bardzo lekki, ale ja nie mogłem dopuścić, żeby Baata coś niosła, gdy ja nic nie niosę, a Baata nie chciała, żeby ktoś "obcy" niósł jej psa podczas jego - być może - <hi rend="italic">ostatniej podróży</>), zresztą jakoś nie mogłem uwierzyć, żeby od zeżarcia głupiej roślinki psu mogło się coś stać. I rzeczywiście, weterynarz wlał mu