Podczas normalnych tego typu czynności, jak mycie, przebieranie i ewentualny makijaż, Waldemar J. rozmawiał ze swoimi pacjentami, opowiadał świeżo zasłyszane dowcipy i ploteczki wielotysięcznego miasta. Aby mógł w ogóle pracować, dla kurażu i odkażenia organizmu sięgał po piersiówkę, z którą się praktycznie nie rozstawał. Bywało, że po większej dawce tego leku na wszelkie zgryzoty, pana Waldka nachodziły refleksje. Zwykle niewesołe. <q>Tobie to dobrze</> - przemawiał w takich razach do obsługiwanego właśnie klienta <q>- tobą ma się kto zająć. Ma cię kto umyć, przebrać i ostrzyc. A co ze mną będzie, kiedy nadejdzie mój czas? Jestem przecie jedynym łapiduchem w tym mieście. Ech, życie