dłonią w jej dłoni. Drugą rękę miał obciążoną dość grubą książką, którą czytał z wielkim zainteresowaniem, od czasu do czasu, w braku wolnej ręki, poprawiając sobie zjeżdżające po nosie metalowe okulary właśnie grzbietem tej księgi.<br>- Która godzina, Grzesiu? - spytała sennie, usiłując powstrzymać opadanie ołowianych powiek. Ten chłopczyk będzie na pewno leniem i śpiochem, pomyślała. Trzeba mu nadać imię Ignacy, żeby miał dobry wzorzec do naśladowania. A jeszcze lepiej: Grzegorz.<br>- Dwadzieścia po dziewiątej - Grzegorz oderwał się od tekstu i patrzał na nią z uśmiechem.<br>- Boże, jak późno! - poderwała się Gabrysia i już była na nogach, wciągając na piżamę szlafrok, szukając pantofli i