zatrzaskują. Stoję oniemiały, żadnych przeciągów, oniemiały, jeszcze niesparaliżowany. <br><br>Nie ma w tym nic oczywistego. Jeśli chodzi o strach, trudno przecież poczuć się sparaliżowanym, gdy jest się świadkiem tak absurdalnej sytuacji. Stoję więc, zaczynam się śmiać, a jest to taki śmiech, jakby mnie skazano na wieloletnie więzienie za noszenie swetra na lewą stronę, chwytam powtórnie i czuję, że ktoś lub coś musi trzymać klamkę od tamtej strony; jest lekko podniesiona do góry i ani drgnie. Naciskam więc z całej siły, odpowiada mi nacisk stamtąd, przeciwny, ja w dół, on w górę, ja w górę, a on w dół. Oczekuje jakby ułamek sekundy