Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
niebo wystających szczytach, o żlebach* czarnych i przepaściach, wyżej kosodrzewiną zmarniałą, a dołem ciemnią smrekową odziane, dzikością surową tchnące, no, jednym słowem, Tatry. A zaś na niższych stokach i pogórzach, gdzie woda nie zdołała ziemi spłukać, ścieliły się tylko mchem zarosłe, pustynne hale lub zieleniły się tu i ówdzie płaty lichego owsa.
- Coś ty za myśl miał - zobaczywszy to wszystko rzekł do anioła Pan Bóg - żeś tak tę ziemię ukształcił?
- Chciałem ją, Panie, podnieść tak wysoko - tłumaczył się strapiony anioł - żeby więcej ciepła słonecznego dla niej uzyskać.
- A przez to właśnie chłód jej sprowadziłeś. Ten nawet lichy owiesek, co na niej
niebo wystających szczytach, o żlebach* czarnych i przepaściach, wyżej kosodrzewiną zmarniałą, a dołem ciemnią smrekową odziane, dzikością surową tchnące, no, jednym słowem, Tatry. A zaś na niższych stokach i pogórzach, gdzie woda nie zdołała ziemi spłukać, ścieliły się tylko mchem zarosłe, pustynne hale lub zieleniły się tu i ówdzie płaty lichego owsa. <br>- Coś ty za myśl miał - zobaczywszy to wszystko rzekł do anioła Pan Bóg - żeś tak tę ziemię ukształcił? <br>- Chciałem ją, Panie, podnieść tak wysoko - tłumaczył się strapiony anioł - żeby więcej ciepła słonecznego dla niej uzyskać. <br>- A przez to właśnie chłód jej sprowadziłeś. Ten nawet lichy owiesek, co na niej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego