ręka boska broni!<br> Są tajemnice niedopowiedziane, które rozszyfrowywać przecie -<br>darmo!<br> Następnej nocy ocknąłem się ze snu bez snów, tknięty jakimś<br>wewnętrznym przymusem.<br> Coś kazało mi wstać, wyjść na ciemny i cichy korytarz.<br> Naprzeciw gwałtownej pielęgniarze drzemali w fotelach, całą naszą<br>arkę zmorzył sen.<br> Wszystko tonęło w półmroku i ciszy.<br> Tylko linoleum lśniło zielonością Morza Czerwonego w światłości z<br>niebios rodem.<br> Zapragnąłem ujrzeć źródło tego światła, które mnie do siebie<br>przywoływało.<br> Bojaźń moja była wielka i przejmująca, lecz wstąpiłem w smugę<br>światła, której chłód przeniknął mnie dreszczem.<br> Szedłem boso, tak jak się idzie wskroś toni, sandały moje, stare<br>kapcie, zostawiłem na brzegu