szczapy układane przez pomocników <br>katowskich, migotliwe płomienie pląsające w słońcu wydawały się niestraszne, <br>niegodne uwagi. Ogień, ogień... Baptysta już zawisa nad nim. Nic go nie zatrzyma. <br>Nie ma ratunku dla potępionego, nie ma przebaczenia, nie ma rozgrzeszenia... <br>I zdjęty trwogą straszliwą, okropną, nędzny grzesznik woła:<br>- Matko! Miłosierdzia!<br><br><br>Czyjaż obecność wypełnia loch więzienny? Czyj płaszcz przesłonił ziejącą czeluść <br>łagodnym błękitem?<br>Kto podał dłoń struchlałemu?...<br>- Matko!... Matko!... Matko!...<br><br>Rozdział jedenasty<br>Ojciec Święty Urban VIII nie spał również tej nocy. Cios był okrutny. Tylko <br>żelazne zdrowie, kilkakrotne puszczanie krwi, a przede wszystkim nadzieja, że <br>zbrodniarz zostanie ujęty, nie dopuściły do poważnej choroby papieża. Wszystkie