no, moja księżniczko - powiedział uspokojony tym wypadkiem pan Hipolit - nie trzeba tak o byle co padać na ziemię. Franek, Józek, jeden z drugim, cóż to, nie możecie obejrzeć się za siebie, zanim pociągniecie siatkę? <br>Ale Marylki już nie było na werandzie. Biegła szybko do rzeki i uspokoiła się dopiero w łódce. <br>Że zaś miała wielką łatwość zapominania o swych niepowodzeniach, więc dopływając do przystani parku, już myślała tylko o tym, że za chwilę zobaczy Huberta i jego matkę, wyniosłą, okazałą panią, o bardzo jasnych włosach, majestatycznym wyglądzie, w białej sukni i z barwną parasolką w ręku. <br>"Pewnie siedzą w cieniu kasztanów