poczęliby <br>ginąć w męczarniach i cały kraj napełniłby <br>się jękami. Wszyscy! Słyszysz mnie, Awaru? Wszyscy równocześnie. <br>Zrobimy to któregoś dnia, gdy wrócisz tu ze mną.<br><br>Wanyangeri mówił coraz prędzej, coraz bardziej niezrozumiale, <br>aż słowa jego zamieniły się w ochrypły bełkot. <br>Zamilkł na koniec i pozostały tylko pluski wody, postukiwania <br>płynących łódek i szelesty nocy.<br><br> A kiedy wzeszło słońce, na drodze Awaru <br>i Wanyangeri wyrosła podniebna przeszkoda. Stali przed nią, <br>a nad ich głowami piętrzyła się ściana wzgórza <br>rozciętego na pół, rozkopanego, porytego niezliczonymi <br>terasami podobnymi do olbrzymich schodów. Na najwyższych z nich, <br>na tle tłustej czerwieni, dostrzegł czarne poruszające <br>się plamki