Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
uzupełniony grubym betonem. A jeszcze dalej krzewy, już jako tako opierzone papuzim liściem. I połysk rzeki.
Mył ręce przed lustrem, w którym odbijały się twarze współpasażerów, tych z samolotu i tych z autobusu. I te ostatnie, gospodyni i proboszcza. Mieszały się. Potrząsnął głową i parsknął, bo woda w dłoniach była lodowata.
Rozłożył mapę. "Tu kościół... rzeka... Trzeba w przeciwnym kierunku". Wyszedł lekki.
Niepotrzebnie wracał przez kościół. Tyle że boczną nawą. Pod stopami płyty nagrobne przypominały imiona hojnych donatorów. Hier ruht... Bez bagażu, poczuł się niemal turystą.
Przy wyjściu doszedł go jakby szept zbiorowy. "Modlą się". Wokół chrzcielnicy grupa turystów z zadartą
uzupełniony grubym betonem. A jeszcze dalej krzewy, już jako tako opierzone papuzim liściem. I połysk rzeki. <br>Mył ręce przed lustrem, w którym odbijały się twarze współpasażerów, tych z samolotu i tych z autobusu. I te ostatnie, gospodyni i proboszcza. Mieszały się. Potrząsnął głową i parsknął, bo woda w dłoniach była lodowata. <br>Rozłożył mapę. "Tu kościół... rzeka... Trzeba w przeciwnym kierunku". Wyszedł lekki.<br>Niepotrzebnie wracał przez kościół. Tyle że boczną nawą. Pod stopami płyty nagrobne przypominały imiona hojnych donatorów. Hier ruht... Bez bagażu, poczuł się niemal turystą. <br>Przy wyjściu doszedł go jakby szept zbiorowy. "Modlą się". Wokół chrzcielnicy grupa turystów z zadartą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego