Graves i Barsac wyjmij z lodu!<br>Gdzieś tam na zewnątrz huczało jak w piekle, światła i cienie migotały w oczach, szklanki przewracały się same i spadały na ziemię. Już nie wiedział, co robić, czasem bezradnie chwytał jakiś przedmiot (szklankę? łopatkę do zgarnywania piany?), biegł z nim od muszli wodociągowej do lodowni i od lodowni do szafy z likierami, wreszcie, pchnięty głośniejszym przekleństwem lub szturchańcem, chwytał za szklankę i toczył piwo, ale tak bez miary, że znów szturchańce i przekleństwa wstrzymywały go od bezmyślnej roboty. Jakby przez mgłę, dostrzegł, że jakiś czarny kłąb wpadł do bufetu na coś białego i bił, i