Hrehor. Spojrzał w górę, czarny ptak rozpostarł skrzydła i kołował nad dzwonnicą. Śnieg zazgrzytał, ugniatany, potrącona gałąź strzeliła białym pyłem. Barok, istny barok - zachwycił się.<br>Po grzbiecie rzeki wałęsały się postrzępione kry, zatem u źródeł rzeki większa odwilż, od brzegu do brzegu nastroszenie i powolność. Jedynie pośrodku strefa wolna od lodu, można było odnieść wrażenie, że rzeką płyną dwa nurty. Jeden silniejszy, żywszy, dążył do Kamiennej, wraz z nią do Wisły, drugi wahał s ię, czy aby nie wrócić pod Klonów, w ciemne bory, zasypane tłustym śniegiem aż do połowy marca. Jaki będzie już w nowym roku ten nowy, tak wyczekiwany