do Kościeliska i przeczekanie tam walk frontowych. Że potrwa to krótko - nie miałyśmy żadnych wątpliwości, pamiętając poprzednie ofensywy radzieckie. Należałoby wsiąść do pociągu odchodzącego do Zakopanego, ale rozkład jazdy już nie obowiązuje, władze nie działają, nikt nie może udzielić żadnej informacji. Ktoś krzyknął, że maszynista rodem z Zakopanego zabiera wolną lokomotywę i wraca do domu. Rzuciłyśmy się, z gromadką równie jak my zagubionych pasażerów, by zdobyć miejsce na lokomotywie. Nie wiem, jakim cudem udało nam się wspiąć na parowóz, oblepiony już ludźmi i przywrzeć do jego obłej, lodowatej żelaznej powierzchni. Wypatrzyłam jakieś żeliwne koluszko wystające z gładkiego cielska lokomotywy, zdjęłam pasek