Cienie słały się po kątach, zrobiło się dziwnie i straszno. Dom tak głośny przed chwilą, jeszcze rano pełen ludzi, stół długi, biały, przy nim tylko rodzina Surmów i Marta z dzieckiem. Nagle gdzieś, nie wiadomo skąd, dobiegło kołatanie. Głowy podniosły się czujnie. Stukanie wzmogło się. Jakby czyjeś pięści czy buty łomotały w sufit.<br> - Ze strychu - stwierdziła Surmówna. - Pewno ci Niemcy. Nie znaleźli ich. Ładne szukanie.<br> Wszyscy pomyśleli chyba o zapowiedzi Rosjan, że jeżeli znajdą jednego, nawet bez broni, to... Jesteśmy sami we dworze...<br> - Prowadziłaś, szłaś pierwsza, mogli cię zastrzelić - przeraziła się poniewczasie Surmowa.<br> - Teraz wszystkich nas mogą powystrzelać - dokończył jej mąż