Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
oczekiwania... Ale Kazia nie przychodziła. Wyjrzałem przez okno. Światła na dole były pogaszone. Czekałem jeszcze jakiś czas, ale na próżno. Obracałem się z boku na bok, wreszcie zdmuchnąłem świecę. Było już późno. Kazia nie przyszła. Chciałem zasnąć, ale pościel parzyła. Wspomnienie pocałunku rozpalało moją wyobraźnię i rozlegało się w głowie łomotem, który zagłuszał kołatkę nocnego stróża i ujadanie psów. Kazia nie przyszła!

Niewiele myśląc wstałem, ubrałem się i zszedłem na dół. Skradając się na palcach uchyliłem drzwi pokoju Kazi.

- Kto to? - zawołala przestraszona.

- To ja Kaziu... - szepnąłem. - To ja...

Po omacku zbliżyłem się do niej i usiadłem na brzegu łóżka.

- Jak
oczekiwania... Ale Kazia nie przychodziła. Wyjrzałem przez okno. Światła na dole były pogaszone. Czekałem jeszcze jakiś czas, ale na próżno. Obracałem się z boku na bok, wreszcie zdmuchnąłem świecę. Było już późno. Kazia nie przyszła. Chciałem zasnąć, ale pościel parzyła. Wspomnienie pocałunku rozpalało moją wyobraźnię i rozlegało się w głowie łomotem, który zagłuszał kołatkę nocnego stróża i ujadanie psów. Kazia nie przyszła!<br><br>Niewiele myśląc wstałem, ubrałem się i zszedłem na dół. Skradając się na palcach uchyliłem drzwi pokoju Kazi.<br><br>- Kto to? - zawołala przestraszona.<br><br>- To ja Kaziu... - szepnąłem. - To ja...<br><br>Po omacku zbliżyłem się do niej i usiadłem na brzegu łóżka.<br><br>- Jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego