i to jest wiatyk ostatnich stron tej wewnętrznie rozdartej książki.<br>Godność najwyższa człowieka dla Malraux to zapytanie, rzucone poprzez tysiąclecia ślepemu losowi i gwiazdom, przez ten pył człowieka, który wie, że umrzeć musi, że jest na tej ziemi wypadkiem, który tworząc świat swej wizji sam staje się twórcą i przemienia los w akt wolności.<br>Dla Malraux w cywilizacji agnostycznej, "spadkobierczyni wszelkiej wielkości", funkcją zastępczą religii jest wolność twórcza geniuszów-demiurgów. Te ostatnie strony, korona książki, które zdają się w zamierzeniu autora apoteozą zwycięstwa człowieka nad ślepym losem, nie dają zytelnikowi nowego Hymnu do radości.<br>Jeżeli sztuka ma wystarczyć, jeżeli będzie neoreligią