ręce i zamarła w klasycznej posturze bólu.<br> Astrolog Wulkan pocieszał cierpiącą niewiastę, podstawiał pod nos<br>trzeźwiące sole; ale wszystko na darmo: Heksenszus zemdlała i, leżąc na<br>podłodze jak długa, robiła piersiami i brzuchem wypukłym nad wyraz.<br> Po pewnym czasie z cielska, zaściełającego podłogę, wyszedł głos<br>cichy jak Anhelli:<br> - Jeżeli ten łotr nie ożeni się z moją córką, to nie będzie<br>dżentelmenem. Tak!<br> Ale tu podniósł się Porfirion Osiełek, pogłaskał w uda wedle zwyczaju<br>i, rozczapierzając dłoń na piersi, jak najuroczyściej:<br> - Co to, to nie, proszę panią, jestem, byłem i będę dżentelmenem.<br>Ożenię się z pani córką, choćby była zezowata. Amen.<br> Teraz